poniedziałek, 10 grudnia 2012

Dodatek +18 – Pierwszy raz.


No i jestem tutaj ostatni raz... 
Macie dodatek +18 z pierwszym razem Larry'ego. :D Przepraszam, nie wyszedł najlepszy.
Ale mam dobrą wiadomość! Za jakieś 2 tyg. pojawi się moje nowe opowiadanie także o Larry'm! *.* Znajdziecie je tutaj: www.skyfall-larry.blogspot.com :)
Enjoy! Do zobaczenia! x
pytania? hejty? cokolwiek? : www.ask.fm/Caliope14
______________________________________

 Lou składał delikatne pocałunki na szyi swojego męża.
-LouLou… - jęknął Hazz
-Tak? – szepnął Tommo do jego ucha.
-J-Jestem gotowy. – sapnął.
-Na pewno? Wiesz… Że nie musimy tego robić. – zapewnił go, przerywając całowanie i gryzienie jego skóry na szyi.
-Na pewno, Loueh. – ujął jego twarz w dłonie. –Tylko z Tobą.
 Louis uśmiechnął się i cmoknął go w usta.
-Kto na górze? – spytał chytrze się uśmiechając.
-Jak chcesz… Możesz Ty… - Harry zaczął pieścić rękami tego biodra i uda.
-Nie znałem Cię od tej strony, kocie. – jęknął.
-Najwyższy czas, byś poznał. – oznajmił, popychając go na poduszki. Nachylił się nad nim i pocałował jego usta, zjeżdżając w dół, przez szyję, klatkę piersiową – przedtem ściągając obcisłą koszulę, aż dotarł do rozporka od jego ciemnych spodni. Złapał w zęby zapięcie i rozsunął rozporek, odpinając guzik rękami. Lou jęknął na widok Harry’ego – którego nie znał, słodkiego, ale i drapieżnego kociaka, który brutalnie bawi się jego erekcją, nie pozwalając sobie ulżyć. W tym czasie Lokaty zsunął obcisłe rurki z jego seksownego tyłka. Przejechał palcem wzdłuż jego erekcji, na co Louis sapnął rozpaczliwie.
-Harry. Błagam. Zrób. Coś. – warknął. Hazza uśmiechnął się na widok zmęczonego Stylinson’a – bo tak teraz oboje mieli na nazwisko. Postanowił mu ulżyć.
 Nachylił się nad czarnymi bokserkami swojego męża i przejechał językiem po podbrzuszu, jednocześnie rękami pieszcząc i uciskając jego uda. Złapał w zęby bokserki i zwinnie zsunął je z chłopaka, na co ten głośno jęknął. Jego penis jest ogromny! Przemknęło przez myśli Harry’ego. Chwycił jego przyjaciela w rękę, wykonując powolne ruchy w górę i w dół. Ucałował główkę penisa, delikatnie ją zasysając. Louis krzyknął.
-Nie. Baw. Się. Ze. Mną. – dyszał ciężko. Lokaty zaśmiał się zwycięsko i wziął całego penisa do swoim ust. Louis wpatrywał się w bruneta jak jego przyrodzenie znika i pojawia się w ustach Harry’ego. Jęczał głośno, zaciskając ręce na pościeli. Doszedł z imieniem Harry’ego na ustach.
-Teraz Ty spraw, abym doszedł krzycząc Twoje imię, kochanie. – szepnął mu do ucha, na co Tommo znów się podniecił. Nie umknęło to uwadze Harolda.
-Jesteś niewyżyty, Stylinson. – zaśmiał się. Lou prychnął, rzucając go na jego wcześniejsze miejsce. Zerwał z jego koszulkę i równie szybko pozbył się spodni. -Nie lubię gier wstępnych, a Ty?
-Ja też nie. – odpowiedział Louis, zdejmując z niego bokserki. Obrócił go na brzuch, całując jego usta, przez kark, plecy i kończąc na krzyżu. –Masz lubrykant?
-Masz prezerwatywę? – zapytał Hazz. –Mam lubrykant. – powiedział, wyciągając z szuflady tubkę.
-Mam prezerwatywę. – powiedział twórczo Lou, wyciągając ją z kieszeni spodni.
-Cały czas ją tam miałeś? – zaśmiał się. Lou tylko mu zawtórował.
-Zabawne. – stwierdził.
-No bardzo. – oznajmił. –Okay. Bierz mnie. – powiedział bez mniejszych skrupułów.
-Cóż za bezwstydność. – zakpił Louis, wyciskając na palec i wokół dziurki Harry’ego  lubrykant. Rozsmarowywał delikatnie maź. Przyłożył palec do wejścia Loczka i delikatnie naparł, na co ten sapnął. –Rozluźnij się… - szepnął mu do ucha, całując w kark, aby dodać mu otuchy. Chłopak trochę się rozluźnił. Tommo przez chwilę się wahał, bo wiedział, że sprawia tym ból chłopakowi. Ale wiedział też, że później będzie dobrze.
-Na co czekasz? – warknął. Niebiesko-szarooki wepchnął do końca palec i uśmiechnął się. –I z czego się tak cieszysz? – zdziwił się.
-Nie dasz mi się nacieszyć, wiesz? – zakpił zabawnie.
-Czym? Wsadziłeś palec do mojego tyłka. Gratulacje! – oboje się zaśmiali. –Dobra, pokaż na co Cię stać.
 Louis przez chwilę się zawahał, ale wyciągnął palec i założył na swojego przyjaciela prezerwatywę, po czym wycisnął trochę żelu, rozsmarowując. Przysunął się do Harry’ego i przyłożył penisa do jego dziurki. Naparł delikatnie i mógłby dać uciąć sobie członka, że Hazz zacisnął usta.
-Nie bój się, kochanie. Będę delikatny. – powiedział opiekuńczo Louis, odgarniając niesforny lok, przyklejony do czoła męża. Naparł jeszcze raz, delikatnie wchodząc w niego. Pocałował plecy chłopaka, wykorzystując moment jego nieuwagi, wszedł w niego cały.
-Aaaa! – krzyknął krótko.
-Wybacz, szkrabie. – przygryzł dolną wargę.
-Nie przepraszaj, tylko działaj. – wysyczał. Lou niepewnie poruszył się.

 Tommo poruszał się w normalnym dla obojgu tempie, kiedy dochodzili ze swoimi imionami na ustach i wystrzelając spermą. Zmęczeni opadli na łóżko.
-Kocham Cię, kocie. – szepnął Louis w jego usta.
-Ja Ciebie też kocham, wilkołaczku. – zaśmiał się.
-Wilkołaczku? – uniósł do góry brew, na co oboje parsknęli śmiechem.
-idziemy wziąć prysznic? – spytał.
-Razem? – zapytał Lou z przenikliwym spojrzeniem.
-Jeśli chcesz. – przygryzł dolną wargę i wyglądał naprawdę słodko.
-Jeszcze się pytasz! – krzyknął brunet, ciągnąc za sobą Loczka do łazienki.

 To była niezaprzeczalnie ich najlepsza noc w życiu, której nigdy nie zapomną. Robili to z miłości i to było najważniejsze. Kochali się – i nic więcej im nie było trzeba.